Poniżej relacja i komentarz Towarzystwa Miasto-Ogród Sadyba do wydarzeń z 23 września 2010 roku.
Dziękujemy serdecznie tym z Was, którzy przybyli na Sesję Rady Warszawy w czwartek, a także i tym którzy wpierali nas dobrymi myślami. Pierwsi przedstawiciele tzw. strony społecznej przybyli do kuluarów sali obrad RW w Pałacu Kultury o 9.45. Ostatni wychodzili po 8.00 wieczorem. Niezły maraton.
Obecność strony społecznej, a w tym znaczący udział merytoryczny przedstawicieli naszego Towarzystwa , miały wpływ na przebieg tej sesji w 8. punkcie obrad: przyjęcie przygotowanego przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska projektu planu ochrony Jeziorka Czerniakowskiego. Otóż RW wydała negatywną opinię. I słusznie, bo jest to projekt zdecydowanie zły. Ale wygrana nie jest pewna, a sprawa nie jest prosta. Więc po kolei.
Wczesną wiosną, w marcu, na sesji RW był już raz dyskutowany przygotowany przez tenże RDOŚ pierwszy projekt planu ochrony Jeziorka. Był on nieporównywalnie korzystniejszy dla Jeziorka, m. in. ograniczał budownictwo w otulinie tylko do domów jednorodzinnych. Do projektu tego RW zgłosiła szereg uwag. I oto w dniu 23.08 br. zostaje wyłożony do konsultacji z organizacjami społecznymi i przesłany do oceny RW drugi projekt, który w sprawach absolutnie podstawowych, decydujących o być i nie być Jeziorka, jest zupełnie innym projektem. Jedynymi ograniczeniami w strefie usług jest zachowanie 30% powierzchni biologicznie czynnej, a w strefie mieszkaniówki 60%. I to wszystko. W zgodzie z tym projektem wolno więc np. zbudować 10 kondygnacji garaży podziemnych i 30 kondygnacji nadziemnych apartamentowca. I budować apartamentowiec koło apartamentowca. Jak kto chce. Co gorsza projekt ten nie zabezpiecza zachowania poziomu wód gruntowych, bo jako jedyne remedium na jego obniżenie proponuje zasilenie wodami z Jez. Wilanowskiego, wodami z odwodnienia elektrociepłowni Siekierki (zażelezione! – to śmierć ekosystemu Jeziorka), czy …wodami opadowymi z Sadyby (trzeba by generalnie przebudować cały obecny system kanalizacji deszczowej!). I to całkowicie gołosłownie, bo nie wskazano w projekcie kto, kiedy, jak, za jakie i skąd wzięte pieniądze ma tego dokonać. Ale rzecz w tym, że i tak zaproponowano rozwiązanie całkowicie fałszywe. Każde bowiem jezioro, z absolutnymi wyjątkami, jest ze swej natury zawsze rodzajem przerdzewiałej, kompletnie dziurawej wanny. Utrzymuje ono wody tylko dlatego, że samo jest zanurzone w wodzie – w wodach gruntowych. Ze wszystkich ekspertyz dotyczących naszego Jeziorka wynika, że 1 cm obniżenia poziomu wód gruntowych = 1 cm obniżenia zwierciadła wody w Jeziorku. Z tych ekspertyz wynika też, że w wypadku otuliny rezerwatu pierwszym i podstawowym czynnikiem, który ma wpływ na poziom wód gruntowych, będzie po prostu urbanizacja, budowa związanej z nią infrastruktury, w tym wszelakiej kanalizacji. A w tym projekcie udawanej ochrony Jeziorka nie postawiono żadnego, ale to absolutnie żadnego ograniczenia intensywności urbanizacji, a za całe rozwiązanie zaproponowano gołosłownie dolewanie wody do dziurawej wanny. Merytoryczny absurd.
Wracamy do czwartkowej sesji RW. I do szczególnego rodzaju gry, która się toczyła w tzw. kuluarach. Przed sesją, w poniedziałek, 20.09, zwołano w trybie nagłym posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska Rady dla przygotowania przez nią wniosków dla sesji. Charakterystyczne: członkowie Komisji otrzymali materiały – i to tylko „goły” projekt planu ochrony – tegoż dnia, na godziny przed posiedzeniem. Konia z rzędem, kto w tym tempie, bez dostępu do ekspertyz, w sprawie się rozezna. To przede wszystkim po głosie naszego Towarzystwa Komisja zdecydowała się przerwać sesję do czwartku, do godziny 9.45, a przedtem zastanowić się nad zgłoszonymi przez stronę społeczną wnioskami i wprowadzeniem ich do zaproponowanego sesji stanowiska. Wnioski te mieliśmy dostarczyć na piśmie do wtorku, godziny 16.00. Terminu dotrzymaliśmy.
I oto jest czwartek, 23 bm, godz. 9.45. Sformułowaniem propozycji pewnego rodzaju wspólnego stanowiska władz miasta i RW, włączeniem zaakceptowanych wniosków strony społecznej, został obarczony przedstawiciel władz miasta, dyrektor stołecznego Biura Ochrony Środowiska. Na posiedzeniu tym długo i dokładnie czyta wnioski złożone przez nasze Towarzystwo – ograniczenia intensywności zabudowy (budownictwo jednorodzinne, bez podpiwniczeń, 70% powierzchni czynnej biologicznie) i ochronie poziomu wód gruntowych (zero inwestycji, które tym wodom zagrażają) – ale, jak się to potem na sesji Rady okazało, żadnego z nich nie włącza. Członkowie Komisji dokładnie podzielili się stanowiskami: w głosowaniu 3 było „za” i 3 „przeciw” tak przyjęciu jak i odrzuceniu projektu planu ochrony. Komisja zatem formalnie nie zajęła żadnego stanowiska.
Po 12.00 rozpoczyna się sesja RW. W interesującej nas sprawie najpierw stoczono mini wojnę - wprowadzić na wniosek Prezydenta punkt obrad: stanowisko w sprawie projektu planu ochrony Jeziorka, czy nie wprowadzić (tak początkowo chcieli radni SLD). Ale następnego dnia, 24 bm, mijał termin, w którym Rada mogła wypowiedzieć swoje zdanie. Milczenie oznaczało w tym wypadku, w zgodzie z prawem, bezwarunkową akceptację projektu. Punkt wprowadzono do porządku obrad sesji.
I od tego momentu przez wiele godzin toczą się poza salą obrad rozmowy i uzgodnienia stanowiska. Charakterystyczne: radni, zaskoczeni w ostatniej chwili wprowadzeniem pod obrady projektu planu ochrony Jeziorka – mają blade pojęcie, albo w ogóle nie maja pojęcia o co tak naprawdę chodzi. Poza 6 członkami Komisji Ochrony Środowiska nikt z radnych nie miał nawet w ręku projektu planu ochrony Jeziorka. O zajętych stanowiskach decydują zatem nie tyle względy merytoryczne, ile – tak je nazwijmy – „polityczne”. Władze miasta i radni PO są za pozytywną oceną projektu, radni Pis przeciw, SLD ustawicznie „jest za a nawet przeciw”. W końcu, dosłownie na minuty przed głosowaniem, ustalono: wszystkie kluby są za negatywną oceną projektu, ale warunki ze strony klubu PO (a za jego pośrednictwem zapewne władz miasta) są następujące: dołączenie do uchwały owych 25 p. uwag przygotowanych przez BOŚ, żadnej dyskusji, żadnych wniosków. I tak się tuż po 8.00 wieczorem stało.
Zwycięstwo? Chyba dość iluzoryczne właśnie ze względu na brak w owych 25 punktach uwag Rady spraw absolutnie najważniejszych: ograniczenia intensywności zabudowy, ochrony poziomu wód gruntowych. Radni PiS, którzy chcieli niejako w naszym imieniu te wnioski złożyć (strona społeczna nie ma prawa ich zgłaszania na sesji), nie mieli na to jakiejkolwiek szansy. A w sumie nawet uwzględnienie w zmodyfikowanym projekcie tych 25 punktów, w żaden sposób nie chroni Jeziorka, otwiera bowiem jego otulinę na niczym nie ograniczoną urbanizację.
Co dalej? Mówimy szczerze - nie wiemy. Nie jest jasna kwestia, czy po wprowadzeniu przez RDOŚ uwag Rady projekt musi czy nie musi wrócić dla kolejnej oceny do RW, czy też po prostu od razu dyrektor tej instytucji może projekt planu ochrony zamienić na zarządzenie o ochronie. Nie wiemy jeszcze, czy istnieją inne i jakie drogi zabiegania o zgodność merytoryczną projektu z jego celem: ochroną Jeziorka. I z samym Rozporządzeniem Ministra Środowiska, które wymaga np. od tego rodzaju planu wskazania skutków wprowadzenia w życie i oceny kosztów.
Wiemy jedno – jeszcze się nie poddajemy.
I bardzo, bardzo jesteśmy wdzięczni tym wszystkim, którzy dla Jeziorka i pod transparentem „Ocalmy Jeziorko Czerniakowskie” wspierali nas w czasie sesji. Bez Was bylibyśmy bardzo osamotnieni.
Pozdrawiamy,
Zarząd Towarzystwa Miasto Ogród Sadyba
Do wiadomości: Media interesujące się Jeziorkiem Czerniakowskim