Parę dni temu uzyskaliśmy stanowiska Komisji Rady Dzielnicy. Dziś mailem przyszedł skan pisma, które ... no właśnie. Pismo to dotarło, z tego co napisano w mailu, wczoraj między innymi do Wspólnot Mieszkaniowych z Osiedla Bernardyńska. Potwierdza to zresztą długa lista "Do wiadomości" zawierająca również popularne media. Ten fakt, pozwalający domniemywać że intencją jego Autora było skierować pismo do szerokiego gremium odbiorców, ośmielił nas do opublikowania go tutaj. Poza tym uznajemy wolność dyskusji i staramy się, zgodnie z zapisami o Celach i Zasadach bloga, przedstawiać
wszystkie informacje (jeśli tylko uda się je zdobyć) jakie mają związek ze sprawami Osiedla i Jeziorka. Dlatego mimo wszystko te kopie się tu pojawiły. Żeby powiększyć klikamy na miniaturkę każdej ze stron.
Skąd biorą się wątpliwości co do publikowania tego?
Nie jest to niestety odpowiedź na stanowisko Komisji skierowane do Spółki Marvipol z dn.19.11.2009.
W piśmie prezentowanym obok firma Marvipol podnosi szereg bardzo poważnych zarzutów, w dodatku nie w kontekście prac samej Komisji ale personalnie odwołując się do osoby p. Przewodniczącej. Już samo to powoduje, że nie wiadomo czy traktować to jako pismo urzędowe czy chronioną korespondencję prywatną, której nie powinno się udostępniać. Jednakże długa lista odbiorców o której była wcześniej mowa czyni z tego pisma pismo publiczne (przynajmniej tak w dobrej wierze zakładam). Postawione w nim tezy i wygłoszone stwierdzenia dotyczą jednak zarówno p. Radnej jako osoby prywatnej działającej w szeregu organizacji społecznych (np jako społeczny członek Rady Nadzorczej SM Energetyka którego obowiązkiem jest dbanie o sprawy spółdzielców i spółdzielni, jako mieszkaniec osiedla) jak i jako urzędnika państwowego (Przewodnicząca Komisji PPiOŚ, Radna Dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy). Pewne rzeczy w tym piśmie są bardzo konkretnie i śmiało nazwane. Sposób ich dowodzenia (a przynajmniej niektórych z nich) może się jednak wydawać nie do końca jednoznaczny (a powinien - w świetle wagi stawianych zarzutów). Np. teza o konkurencji między SM Energetyka a firmą Marvipol wydaje się być cokolwiek naciągana, jeśli patrzeć na profil budowania przez oba podmioty i ich docelowe grupy klientów. Tak samo jak teza, że Radni działają na rzecz lub przeciwko jakiemukolwiek podmiotowi gospodarczemu. Wydawałoby się że sprawa "od zawsze" dotyczy "być albo nie być" rezerwatu Jeziorka Czerniakowskiego oraz Osiedla Bernardyńska, a tu taki kwiatek.... Nie nam to jednak oceniać, tylko ewentualnie odpowiednim organom. W każdym razie umieszczamy tu to pismo dotyczące osoby p. Radnej Przewodniczącej Komisji PPiOŚ, natomiast w żaden sposób
nie utożsamiamy się z treściami w nim zawartymi ani nikt z autorów bloga nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne propagowanie nieprawdy, zakładając w dobrej wierze, zgodnie z Zasadami bloga dostępnymi obok, że firma Marvipol jako autor zweryfikowała wszystkie informacje nie pochodzące ze źródeł zewnętrznych, które zawarła w tym piśmie i ponosi pełną i wyłączną odpowiedzialność za skutki prawne tego dokumentu.
W tym miejscu pragnę zapewnić, że w związku z powyższym wpis ten (w części dotyczącej treści pisma wraz z samym pismem) zostanie usunięty na każde żądanie zarówno osoby której dotyczy pismo, Pani Radnej Przewodniczącej Komisji PPiOŚ jak i jego autora, firmy Marvipol. Póki co w ramach prawa do wypowiedzi dla wszystkich zostaje ono tu umieszczone.
Zachęcam do przeczytania tego pisma, poniważ każdy powinien sobie wyrobić własną opinię na temat kwestii zabudowy terenów wokół Jeziorka Czerniakowskiego, zapoznając się z argumentami wszystkich stron. Poniżej pozwolę sobie skomentować kilka tez z tego pisma jako mieszkaniec Mokotowa i Osiedla Bernardyńska.Mam nadzieję, że reszta osób współtworzących tego bloga i działających w sprawie Jeziorka podzieli moje zdanie. Moje pierwsze wrażenie jest takie, że
firma Marvipol odbiera jakiekolwiek próby ochrony Jeziorka Czerniakowskiego jako wymierzone w samą firmę. Po raz kolejny zapewniam, że tak nie jest. Mieszkańcom i sympatykom chodzi o Jeziorko, rezerwat i jego otoczenie a nie o dyskredytowanie w jakikolwiek sposób firmy Marvipol jako takiej. Jak zresztą widać w komentarzach doceniamy było nie było ciekawe rozwiązanie architektoniczne planowanego budynku. Jest ciekawy, bez dwóch zdań Tyle że nie w tym miejscu, bo jest zwyczajnie za duży i zupełnie nie odpowiada (nawet przy najszczerszych chęciach) zaplanowanej tu w Studium zabudowie jednorodzinnej. Kolejne 14 (uwzględniając wielkość tego budynku) takich kolosów już kompletnie nie pasuje do rekomendowanego w Studium planu zabudowy dla terenu otuliny Jeziorka Czerniakowskiego.
Przypominamy raz jeszcze: tereny z przewagą zabudowy jednorodzinnej, wysokość zabudowy do 12 metrów! Domki jednorodzinne raczej nie wymagają dwupoziomowych podziemnych garaży
. Czy firma Marvipol naprawdę tego nie widzi? Doskonale natomiast zdajemy sobie sprawę, że nie ten to inny developer przy takim a nie innym podejściu urzędników wydających zgody próbowałby tu budować. Zresztą dwie kolejne WZki już wiszą nad tym terenem i nimi się też zajmujemy.
W związku z powyższym teza prezentowana przez firmę Marvipol, że cała akcja związana z domaganiem się ZAGWARANTOWANIA ochrony rezerwatu jest skierowana wyłącznie przeciwko firmie Marvipol jest z gruntu fałszywa. Idźmy dalej. Otóż Pani Radna (tak jak i jej koleżanki i koledzy którzy zajęli się tematem)
nie przyszła do mieszkańców z propozycją "wywołajmy konflikt, bo ktoś wam chce zniszczyć jeziorko i przy okazji wasze osiedle". To
mieszkańcy przyszli do Radnych z prośbą o pomoc. Bo po to Radni są, żeby było do kogo pójść jak dzieje się coś obok nas, coś co może mieć duży wpływ na nas, nasze domy, nasze otoczenie. Coś czego nie rozumiemy, a nikt nam nie chce udzielić informacji jako zwykłym obywatelom.
Kwestia problematycznego dojazdu na budowę, która pojawiła się na blogu parę dni temu to sprawa oczywista, i nie wiem dlaczego odpowiedzialnością za te problemy Spółka obarcza Panią Radną. To przecież Zarząd Dzielnicy Mokotów (a nie Radni) podjął
decyzję o nieprzedłużaniu umowy dzierżawy ul. Bernardyńskiej "
ze względu na ważny aspekt społeczny". To, że ul. Wolicka leży bardzo blisko rezerwatu, w sąsiedztwie fortu Augustówka i że wszelkie prace modernizacyjne będą wymagały spełnienia szeregu dodatkowych warunków to też nie jest "wina" Pani Radnej ani Komisji. Zresztą dziś dostaliśmy również
zestaw zdjęć odnośnie uwarunkowań drogowych tej ulicy który dodano do poprzedniego wpisu. Te znaki nie stoją tam ani od wczoraj ani od miesiąca tylko znacznie dłużej. Jak już przy drogach jesteśmy, to porównanie "przejazdów ciężarówek z cementem z cementowni pod oknami mieszkańców" do budowy drogi (nie dla obecnych tylko dla "nowych" mieszkańców) pod oknami tych "starych" w bliskiej, żeby nie rzec nawet ostrej granicy bloku/bloków (zależnie według którego z wielu pomysłów jakie mieliśmy okazję zobaczyć) wydaje się być cokolwiek chybione. To trochę jakby porównywać remont u sąsiada za ścianą (uciążliwość ograniczona czasowo, konieczny, usprawiedliwiony normami społecznymi) z założeniem w mieszkaniu w bloku tartaku (
uciążliwość permanentna, konieczność żadna, społecznie nieakceptowalne). Poza tym gdyby wspomniana w piśmie droga dla ciężarówek z cementowni nie istniała i dopiero
planowano by ją zbudować (jak to ma miejsce na Osiedlu Bernardyńska) to mieszkańcy sąsiednich działek, przy których miałaby przebiegać, bez wątpienia jednak z oczywistych względów powinni być stroną. Porównanie więc zdecydowanie nietrafione.
W piśmie stwierdzono, że "
nieuprawnione jest wysnuwanie teorii, że planowana inwestycja będzie miała inny zasięg obszaru oddziaływania niż to przyjęto w trakcie postępowania administracyjnego". W decyzji 256/MOK/09 (na którą powołuje się pismo, więc i ja pozwolę sobie się do niej odnieść)
ciężko dopatrzeć się słowa na temat chociażby planowanego ogromnego ("kilka tysięcy metrów kwadratowych") zbiornika wodnego (retencyjnego?, czort wie, zwłaszcza że w piśmie obok nie ma o nim ani słowa, a Komisje w swoim piśmie z dn. 19 listopada wyraźnie pytały jak będzie zasilane to "cudo"). We wspomnianej decyzji mowa jest o pozwoleniu na budowę
dokładnie "budynku mieszkalnego wielorodzinnego z usługami, garażem, infrastrukturą techniczną i innymi elementami zagospodarowania terenu, kategoria obiektu XIII i XVII". Podana szczegółowo powierzchnia i ilość mieszkań (134).
Koniec. Kropka.
Nawet słów "podziemnym" ani "wielopoziomowym" przy słowie "garażem" również nie ma.
W związku z pytaniami z komentarzy: zgodnie z Prawem Budowlanym: Kategorie obiektów budowlanych; Kategoria XIII – pozostałe budynki mieszkalne,
Kategoria XVII – budynki handlu, gastronomii i usług, jak: sklepy, centra handlowe, domy towarowe, hale targowe, restauracje, bary, kasyna, dyskoteki, warsztaty rzemieślnicze, stacje obsługi pojazdów, myjnie samochodowe, garaże powyżej dwóch stanowisk, budynki dworcowe
Taki obiekt jak wyżej wspomniane sztuczne jezioro to nie jest kwestia oczka wodnego, które można podciągnąć pod określenie "zieleń przydomowa" czy "elementy zagospodarowania terenu". Skądinąd wiadomo również, że część z postępowań, np.
sierpniowe postanowienie p. Prezydent Warszawy najwyraźniej nie została zrealizowana (albo nie ma o tym słowa w dostępnych na stronach Ratusza dokumentach). Decyzja 256/MOK/09 w każdym razie się do tego postanowienia nie odwołuje (a przynajmniej nie wprost) w spisie dokumentów jakie zobowiązany jest uwzględnić inwestor. Stwierdza jednak (punkt 8) oddziaływanie na działkę nr 8. Równie dobrze może być to
Jeziorko Czerniakowskie jak i
pas ziemi stanowiący część polnej drogi idacej wzdłuż zachodniej granicy ogródków działkowych i kończącej się przy przepuście nad Kanałem Czerniakowskim. Po prostu zależy czy mowa o obrębie 502 czy sąsiednim 503. Nie sprecyzowano. Taki brak precyzyjności, a konkretnie brak podania obrębów tak samo jak wcześniej rodzajów garaży nie pomaga odbierać zapisów tej decyzji jednoznacznie. Zastanawiające wydaje się, że w tym punkcie wskazane jest jedynie kilka działek (8, 48, 52 i 92). Z jakich obrębów? Najwyraźniej z 502 (trzeba się domyślić). A co z resztą? Dlaczego np.
ogromna działka 57/14-502 granicząca bezpośrednio z działką 53-502 (na której jest prowadzona inwestycja) nie jest na tej liście?
Na działce 57 zlokalizowanych jest znaczna ilość (jeśli nie większość) parzystych budynków Osiedla Bernardyńska.
Jak teza o "nieuprawnionym wysnuwaniu teorii" o zasięgu oddziaływania inwestycji firmy Marvipol ma się do fragmentu stanowiska Rady Dzielnicy Mokotów z dn. 19.11.2009 roku, a konkretnie do akapitu w którym Rada odwołuje się do pisma firmy Marvipol z dn. 09.11.2009. W stanowisku Rady czytamy m. inn, że:
"Bezsporny fakt, że powyższe podmioty znajdują się w obszarze oddziaływania inwestycji na terenie działki nr 53 potwierdza również firma Marvipol S.A. pisząc w swoim piśmie z dn. 9.11.2009, dostarczonym 12.11.2009 o minimalizowaniu negatywnych konsekwencji dla okolicznych mieszkańców.
(...) W przeciwnym wypadku "braku porozumienia z przedstawicielami oraz poddaniu się bierności Urzędu dzielnicy Mokotów będziemy zmuszeni rozpocząć prace związane z utwardzeniem projektowanej drogi pomiędzy blokami SM Energetyka i okolicznych wspólnot po trasie posiadanych, przysądzonych orzeczeniami sądu służebności gruntowych (..). Rozwiązanie takie najprawdopodobniej wywoła falę protestów okolicznych mieszkańców" <-- Fragment pisma inwestora z dn. 09.11.2009 dostarczonego 12.11.2009
W ten sposób firma Marvipol sama przyznaje, że zarówno wspólnoty jak i spółdzielnia znajdują się w obszarze oddziaływania inwestycji firmy Marvipol."
Dlaczego zaledwie kilkanaście dni później (w piśmie obok) inwestor najwyraźniej sam sobie zaprzecza ?
Czy brak w tej decyzji odwołania do
postanowienia Prezydenta m. st. Warszawy wynika z faktu, że w Postanowieniu jest mowa o
budynkach (l. mnoga) a decyzja dotyczy
budynku (l.pojedyncza)? Wszak chodzi
dokładnie o ten sam teren (patrząc po spisie działek objętych zarówno Postanowieniem jak i Decyzją). Czy to sprytne słówko "
części działek" pozwala zignorować postanowienie Prezydenta m. st. Warszawy jako odnoszące się do całości działek, a nie ich części? Na logikę jakoś trudno to zrozumieć. Na marginesie: dla przeciętnie inteligentnego człowieka stwierdzenie że "
teren projektowanej inwestycji posiada połączenie z drogą publiczną, tj, ul. Przyczółkową przez ul. Bernardyńską" raczej nie jest, jak to zostało wytłumaczone w postanowieniu nr
465/MOK/2009 "oczywistą omyłką pisarską", a może świadczyć raczej
o pobieżnym, przedmiotowym potraktowaniu tematu bez zapoznania się chociażby z rzeczywistymi nazwami ulic jakie są zlokalizowane na analizowanym terenie. Studenci Wydziału Inżynierii Lądowej mówią o takim przygotowywaniu dokumentacji, że korzystają z "przodka" czyli wstawiają tylko dane w szablon. Tyle że tego, co wypada robić studentom,
raczej nie wypada robić komuś podpisującemu się "z upoważnienia Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy". Posińska, Powsinowska, Posieńska - to jeszcze można przyjąć za "omyłkę pisarską".
"Przyczółkowa" tu co najmniej nie pasuje.
Poza tym
tych 2000 mieszkań chyba się nie da upchnąć w tym jednym budynku o którym mowa? Mimo, że zdecydowanie nie przypomina zabudowy jednorodzinnej, to ma liczyć "tylko" 134 mieszkania. Co w takim razie z resztą? A czy przypadkiem nie jest tak, że zasięg oddziaływania inwestycji powinien być liczony łącznie dla całości planowanej inwestycji a nie dla każdej części (etapu) osobno? Zostało to wyraźnie
zapisane w paragrafie 4 rozporządzenia w sprawie określenia rodzajów przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko oraz szczegółowych uwarunkowań związanych z kwalifikowaniem przedsięwzięcia do sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko. Licząc w sposób jednostkowy nasuwa mi się analogia z pierzem zrzucanym na człowieka w wąskim wysokim pomieszczeniu otwartym od góry:
poduszki spadające na głowę jedna po drugiej co sekundę przez 100 sekund mogą (początkowo) rozśmieszać, 100 poduszek spadających razem na głowę w ciągu jednej sekundy musi zabić. Suma summarum ilość pierza na podłodze - taka sama. Ergo - jak go nie rozgniecie to go udusi, ale końcowy skutek identyczny. Mimo, że w tym przypadku (pierza) z ekspertyzy wynikało by z pewnością, że "
przeprowadziwszy dogłębne merytoryczne badania można założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że zrzucona na głowę jedna poduszka z pierzem nie ma znaczącego wpływu na życie i zdrowie badanego obiektu". Jak obrazuje powyższy przykład s
posób podejścia do tego typu badań, a w szczególności ich zakres i całościowe ogarnięcie tematu ma jak widać decydujące, żeby nie powiedzieć "życiowe" znaczenie.
Pan wiceprezes wzywa Panią Radną do "s
zczegółowego zapoznania się z materiałami w sprawie". To rozsądne stanowisko, tylko że te materiały dziwnym trafem naprawdę trudno uzyskać. Wiem, bo kibicujemy dzielnie całej Komisji w próbach ich zdobycia, licząc że przy okazji i my mieszkańcy je dostaniemy. Nawet kopia decyzji 256/MOK/09 została nam (mieszkańcom, blogowi) udostępniona (po dłuuugim czasie i wielu prośbach)
bez wymienionych w niej załączników, tak kluczowych dla całej sprawy. Dlatego
znacznie rozsądniejsze byłoby dołączenie do tego pisma tych dokumentów z którymi "szczegółowo należy się zapoznać".
My o nic innego od dawna nie prosimy.
Na koniec nie można się powstrzymać, żeby nie skomentować kończącego pismo stwierdzenia o "
lokalnych konfliktach które zawsze się pojawiają w procesie inwestycyjnym".
Nie zawsze, Panie wiceprezesie, nie zawsze. Konflikty tego typu pojawiają się
tylko wtedy, gdy ktoś próbuje swoje dobro budować kosztem cudzego dobra (albo gdy przynajmniej jedna ze stron odnosi takie wrażenie) i ... wtedy jest konflikt. Jak do tego jeszcze mowa o dobru publicznym (na przykład rezerwacie Jeziorko Czerniakowskie) to mamy już konflikt publiczny w który angażuje się wiele osób i organizacji. Taka to już ta nasza
"polska natura" jak raczył podczas wystąpienia przed kamerą TVN Warszawa w dn. 10.11.2009 roku oświadczyć przedstawiciel firmy Marvipol. Jednakże wbrew kontekstowi w jakim te słowa padły (mieszkańcy odebrali je jako wręcz pogardliwe, żeby nie powiedzieć że naruszające ich godność) my się nie wstydzimy tego, że jesteśmy Polakami i mamy "polską naturę". Tak samo jak i tę inną naturę, zieloną, mokrą i bezbronną, o której gwarancje przetrwania właśnie toczy się ten spór. I nie chodzi o
gołosłowne "sprawdziliśmy, nic się nie stanie" tylko o
rzetelnie udokumentowany wpływ
inwestycji (tej i każdej innej) na rezerwat i
GWARANCJĘ że rzeczywiście nie podzieli on losu Jeziorka Imielińskiego.
Taki obiekt jak Jeziorko Czerniakowskie jest bezcenny, nie da się go "odkupić" jak rozbitej szyby czy nawet rozbitego samochodu.
Nie wolno o tym zapominać.
Jest jeszcze coś. Publicznego wzywania do ustąpienia ze stanowiska Urzędnika Państwowego, wybranego w demokratycznych wyborach zarzucając mu nieuczciwą konkurencję i na dodatek czerpanie z tego tytułu korzyści nie ośmielę się skomentować inaczej, niż że pomysł (w razie niemożliwości udowodnienia tego) na kilometr czuć więzienną stęchlizną.