Anonimowy (dawny mieszkaniec) pisze...
Szanowni Państwo z Bernardyńskiej. Ja i moja rodzina także kiedyś tu mieszkaliśmy. Mieliśmy domek jednorodzinny przy końcu ulicy bliżej jeziorka. W pewnym momencie przyszła ówczesna władza i zabrała nie tylko dom z działką (owszem za odszkodowaniem, ale takim które nie wystarczyło nawet na zakup mieszkania w bloku), ale także pole uprawne (tu powstały działki rekreacyjne głównie dla milicjantów)(to bez żadnego odszkodowania)i nikt nie pytał ani o zgodę ani nie powoływano się na przepisy prawa tak jak Wy to dziś czynicie. W rezultacie powstały dzisiejsze wieżowce przy Bernardyńskiej. Bez zachowania jakichkolwiek norm estetycznych, czy rodzaju zabudowy (ogromne bloki pośrodku pól i łącz oraz wszędzie dookoła zabudowy jednorodzinnej). Ja się zatem pytam przed czym bronić dziś osiedla Bernardyńska?? Przed tym żeby nikt poza Wami nie mógł tu już mieszkać? A to niby dlaczego? Dlaczego do powstania bloków na Bernardyńskiej nie potrzeba było zgody ówczesnych właścicieli tych ziem, a teraz nic ma nie być tu budowane bo niektórym osobą nie podoba się, że nie będą mogły wychodzić tu z psami. Tereny wokół jeziorka powinny służyć nie tylko pewnej grupie jako spacerownia i wysypisko śmieci, ale wszystkim, także jako tereny mieszkalne.
Anonimowy (obecny mieszkaniec) pisze...
Szanowny Panie/Pani dawny Mieszkańcu. Doskonale rozumiem Pana/Pani rozgoryczenie faktem, że został Pan/Pani wywłaszczona z ziemi przez poprzedni (to bardzo istotne) ustrój. Jednakże proszę łaskawie zauważyć następujące fakty : ponad 20 lat temu zmienił się ustrój, mieszkańcy ul. Bernardyńskiej nic nikomu nie ukradli tylko kupili swoje mieszkania za ciężko zarobione pieniądze i mają prawo z nich korzystać. Dziś inaczej patrzy się na kwestie przyrody niż chociażby jeszcze 10 lat temu, a mimo to rezerwat Jeziorko Czerniakowskie powołała poprzednia władza już w '87. Dziś obowiązują zupełnie inne przepisy, zupełnie inne normy i właśnie dlatego należy ich przestrzegać. Było to jednak dobrych kilka lat po wybudowaniu ostatniego z bloków. Prezentowany przez Pana/Panią rewizjonizm ma się nijak do obecnej sytuacji i zagrożeń, jakie niesie głęboko posadowiona zabudowa wielkopowierzchniowa tych terenów. Broniąc osiedla bronimy swoich domów, swoich rodzin przed wybudowaniu na zamkniętym architektonicznie osiedlu sieci dróg dojazdowych i zniszczenia terenów zielonych, które pomimo wysokiej zabudowy tu istnieją i są pielęgnowane. Nie chodzi o to, żeby nikt poza nami nie mógł tu mieszkać. Chodzi o to, żeby ktokolwiek coś planuje budować zastosował się do studium zagospodarowania, które definiuje na terenach przy jeziorku głównie zabudowę jednorodzinną bez głębokich wykopów, czyli dokładnie przeciwieństwo tego co jest tu teraz budowane. Dlaczego przyszli mieszkańcy osiedla Mokotów Park mają mieć "brak ruchu kołowego na osiedlu" podczas gdy bezpośrednio pod naszymi oknami wybudowano dla nich drogę i są zakusy na kolejną? To ja pytam, czy skoro jest Pan/Pani takim orędownikiem zabudowy terenów przy rezerwacie, to nie zwrócił/a Pan/Pani uwagi na fakt, że brakuje tu zupełnie infrastruktury drogowej mogącej obsłużyć takie skupisko ludzi i samochodów? Widocznie dawno nie odwiedzał/a Pan/Pani tego miejsca, bo zdawałby Pan/Pani sobie sprawę z tego, że niemożliwe jest wykorzystywanie istniejącej ul. Bernardyńskiej jako drogi dojazdowej, nie ważne ile się uda doprowadzić do niej łączników. Nie chodzi tu o psy, co tak często niektórzy podkreślają. Chodzi tu np. o już pękające ściany bloków w sąsiedztwie drogi. Uszkodzenia te powstały tylko podczas budowy, a co będzie dalej? Naprawdę nie rozumie Pan/Pani dlaczego ludzie chcą chronić swój dobytek? Czy może uważa Pan/Pani że skoro "mi odebrano" to niech odbiorą wszystkim pozostałym. Tylko, że jak wcześniej wspomniałem, ustrój się zmienił. Zamiast atakować nasze działania proponuję zająć się uzyskaniem odszkodowania za przejętą przez Państwo ziemię. Obecnie jest to możliwe. Tyle, że takich żądań nie można kierować do obecnych mieszkańców, tylko do Skarbu Państwa, bo to on jest dla Pana/Pani stroną.
pozdrawiam
A.
Anonimowy (dawny mieszkaniec) pisze...
Szanowny Panie/Pani A,
sądziłem, że nie będę tu już się więcej wypowiadał, ale Pańska odpowiedź odnosi się do mojej i jest jednocześnie kulturalna więc czuję się w obowiązku zabrania głosu raz jeszcze (tym razem na prawdę ostatni).
Po pierwsze, proszę wierzyć, iż z racji mojego zawodu znam przepisy prawa.
Żeby było zupełnie jasne:
1) zechciał Pan/i napisać: "ponad 20 lat temu zmienił się ustrój, mieszkańcy ul. Bernardyńskiej nic nikomu nie ukradli tylko kupili swoje mieszkania za ciężko zarobione pieniądze"- nie zarzucam nikomu z obecnych mieszkańców, że "coś" ukradł. Choć wiem, że w dużej mierze bloki te powstały dla osób będących w służbie dawnego ustroju i niektórzy z nich dostawali przydział na lokale. Dziś niektórzy z nich, mieszkający tu nadal, zdają się o tym zapominać.
2) dalej pisze Pan/i : "Broniąc osiedla bronimy swoich domów, swoich rodzin przed wybudowaniu na zamkniętym architektonicznie osiedlu sieci dróg dojazdowych"- co to znaczy zamkniętym architektonicznie osiedlu, czy uważa Pan/i, że wszystkie pola ciągnące się od Bernardyńskiej, przez Wolicką, aż do Trasy to teren Os. Bernardyńska i nie może być zabudowany?? Może i powinien i oczywiście powinna iść z tym w parze infrastruktura (tu zgoda). Nie możecie Państwo uważać, ze jesteście jedynymi osobami, które mają prawo tu mieszkać.
3) Pisze Pan/i "zniszczenia terenów zielonych, które pomimo wysokiej zabudowy tu istnieją i są pielęgnowane." O jakich terenach "pielęgnowanych" rozmawiamy? Bo chyba nie o zarośniętych łąkach pełnych śmieci, chyba nie o rozsypujących się altankach w których gromadzą się pijacy i im podobni, gdzie panuje bałagan i syf. Jeżeli mówimy o 3 (!!) uprawianych do dziś polach i o parudziesięciu ogródkach działkowych, z których wiele powstało z zabranych ludziom podobnym do mnie pól to ok...
4)Myli się Pan/i także sądząc że nie byłem dawno na tych terenach- przychodzę tu regularnie i widzę: śmieci i zarośla.
Nie chcę także, aby Państwu cokolwiek zabierano "bo mnie zabrali", wręcz przeciwnie mieszkajcie i korzystajcie z tego z czego my nie mogliśmy, ale nie róbcie sobie z tego monopolu. Nie uważajcie, że tylko wy możecie tu zamieszkiwać. Nie jestem zwolennikiem zastawiania tych terenów wysokimi wieżowcami (choć tak po prawdzie to Wasze są tu najwyższe i chyba jest zgoda co do tego że architektonicznie najmniej pasujące), ale niewysokie bloki i osiedla domków jednorodzinnych mogłyby się tu z powodzeniem doskonale wkomponować.
pozdrawiam
Anonimowy (obecny mieszkaniec) pisze...
Szanowny Panie dawny Mieszkańcu. Cieszę się, że znalazł Pan czas żeby jednak odpowiedzieć, bo uważam że nic tak nie może poprawić napiętej bądź co bądź sytuacji jak rzeczowa dyskusja. Pozwolę sobie odnieść się do postawionych przez Pana pytań, ponieważ dobrze żeby wszystkie niejasności wyjaśniać. Pozwala to z większym obiektywizmem patrzeć na sprawę.
Odnosząc się do punktu 1 Pana kolejnej wypowiedzi. Owszem, jeśli chodzi o "stan własności" poszczególnych bloków przy Bernardyńskiej, to rzeczywiście na początku była tu pewna "rejonizacja", część bloków należała do MSM Energetyka, jeden blok był Uniwersytetu Warszawskiego, kilka bloków było blokami "resortowymi". Jednakże proszę zwrócić uwagę, że od dłuższego już czasu stan ten uległ niemal całkowitemu zatarciu ze względu na obrót mieszkaniami na wolnym rynku. W tej chwili ludzie się wymieszali i np. w blokach "resortowych" mieszkają dziś ludzie nie mający zupełnie nic wspólnego z wymienianymi przez Pana "służbami". Oczywiście nie neguję, że część lokatorów pozostała, jednak patrzenie przez pryzmat resentymentów na mieszkańców Bernardyńskiej i wrzucanie ich do wspólnego worka nadając mu etykietkę niemalże "ubeków" (tak odczytałem Pana wypowiedź w tej kwestii) to mocno nie fair. Jednakże nawet to nie uprawniałoby do odbierania im prawa do dbania o swoje domy i miejsce w którym mieszkają. Przypominam, że dziś mamy demokrację :)
2. Odnośnie "osiedla zamkniętego architektonicznie" to określenie to zostało użyte przez osobę chyba dość kompetentną w tych sprawach, bo szefową firmy przygotowującej projekt lokalnego planu zagospodarowania. Zgodnie z tym co miałem kiedyś okazję usłyszeć na jednym ze spotkań z mieszkańcami (jest to zresztą opisane gdzieś w tym blogu) to osiedle Bernardyńska nie było przystosowane do przeprowadzenia przez niego łączników drogowych ani dróg przelotowych. Od początku więc był to problem, jednakże dopiero gdy postanowiono zagospodarować tereny przy jeziorku i trasie S problem stał się palący i w zasadzie nierozwiązywalny w sposób nie naruszający architektury osiedla. Mówimy tu o osiedlu, a nie o polach, do których jak Pan zapewne świetnie wie, są przygotowane dojazdy zarówno od ul. Powsińskiej jak i od ul. Czerniakowskiej oraz ul. Witosa. To z tych zjazdów powinno się korzystać projektując cokolwiek w tym miejscu, i to z tych zresztą zjazdów chciano skorzystać projektując pierwsze wersje planu. Kolejny raz pozwolę sobie powtórzyć, że nigdy, na żadnym spotkaniu, w żadnej dyskusji a już tym bardziej nie na tym blogu nie padło stwierdzenie, że rościmy sobie jako mieszkańcy prawo wyłączności. Wręcz przeciwnie, od samego początku staramy się przekonywać, że rozwój Warszawy -tak, ale nie kosztem dewastacji istniejącej infrastruktury.
3. Opacznie pojął Pan moje słowa na temat terenów zielonych na osiedlu. Nie piszę o rozwalających się altankach, czy wysypiskach śmieci wzdłuż Wolickiej. Jeśli poczyta Pan zawartość choćby tego bloga, dowie się Pan, że mieszkańcy próbują i z tym coś zrobić, organizując akcje sprzątania oraz mobilizując Dzielnicę Mokotów do uprzątnięcia śmieci z terenów gminnych. Jak widać przynosi to całkiem wymierne efekty. Natomiast pisząc o pielęgnowaniu terenów zielonych piszę o wszystkich tych trawnikach, klombach i ogródkach przydomowych których sporo jest na Bernardyńskiej. Bloki, może nie najładniejsze (tu się zgodzę) zostały jednak wybudowane w dużej jak na dzisiejsze standardy odległości (gdzie normą jest że sąsiad widzi co inny sąsiad ma na talerzu) i pomiędzy nimi jest sporo zieleni i drzew. Do tego dochodzą tereny placów zabaw. I na to właśnie zakusy mają ci, którzy planują zniszczenie tych trawników i przeprowadzenie w odległości zaledwie kilku metrów od bloków nowych ulic dla nowego osiedla. Jedna taka ulica powstała, akurat w moim bezpośrednim sąsiedztwie. I proszę mi wierzyć, że z wielką obawą oczekuję co będzie gdy zaczną nią jeździć samochody, utykając zresztą zaraz w korku na wąskiej ulicy Bernardyńskiej, będącej wewnętrzną dojazdową drogą osiedlową a nie ulicą miejską. Mamy w perspektywie przynajmniej rano i wieczorem sznurek hałasujących aut dymiących nam prosto w okna. Czy nadal jest dla Pana tak dziwne, że chcemy się przed tym obronić?
Co do ogrodów działkowych to nie podejmuję się wypowiedzieć, ponieważ ani nie posiadam tam działki ani nie bywam wewnątrz. Jednakże z tego co wiem, to nie są to dzikie działki, tylko teren zarządzany przez Związek Działkowców, uporządkowany i było nie było zielony.
Wreszcie punkt 4. Cieszę się, że początkowo źle oceniłem Pańskie intencje. Zgadzam się, że wysokościowa zabudowa w tym miejscu to nie jest coś, co dodaje mu uroku. W mojej prywatnej opinii jeśli tylko znalazłyby się fundusze, należałoby ten teren przebudować, niemalże całkowicie. Jednak sam Pan chyba rozumie, że jest to całkowicie nierealny pomysł, mimo że tak chętnie podnoszony przez ludzi którzy podobnie jak Pan optują za zabudową w okolicy Jeziorka. Zgodzę się również, że zabudowa w formie osiedla niskich domów jednorodzinnych, przy zachowaniu norm budowlanych i gęstości zabudowy wymaganej przez wytyczne do planu zagospodarowania byłaby dobrym rozwiązaniem. Jednakże kolejny raz wskazuję na fakt, że obecne projekty planu próbują forsować tu jednak budownictwo wielorodzinne. O gęstości zabudowy niech świadczy chociażby dostępny na stronie firmy Marvipol projekt zagospodarowania tzw. łąki, gdzie widać że budynki niemalże się o siebie ocierają. Ponadto proszę łaskawie zauważyć również, że pod domkami jednorodzinnymi nie buduje się dwupoziomowych garaży. Wszystko to powoduje, że obok oczywistej troski o sam rezerwat mieszkańcy troszczą się również o swoje domy, mając perspektywy jak opisana powyżej.
Kończąc ten przydługi wywód pragnę na koniec zauważyć, że ostatni przykład osiedla w Piasecznie, koło rzeczki Perełka, jasno i bardzo boleśnie pokazał, co się dziej gdy człowiek igra z przyrodą. Rzeczka ta, zwykle wielkości Kanału Czerniakowskiego, wylała zatapiając całe duże osiedle. Jak Pan zapewne znajdzie w mediach, okazało się że problemem była zbyt gęsta zabudowa uniemożliwiająca wchłanianie wody opadowej przez grunt i brak odpowiedniej kanalizacji. Takie scenariusze niestety będą się powtarzać, gdy buduje się nisko, gęsto i głęboko. Kanał Czerniakowski już nie raz nas, obecnych mieszkańców potrafił nastraszyć, a proszę zwrócić uwagę, że jednak wieżowce są na sporym wyniesieniu w porównaniu z drugim brzegiem. Piszę to, ponieważ pragnę jeszcze raz zaakcentować, że ani ja ani nikt z moich znajomych związanych z tym blogiem nie jest przeciwko ludziom którzy chcieliby tam zamieszkać. Proszę tylko jasno zdać sobie sprawę z tego, z czym wiąże się gęsta zabudowa na podmokłym terenie w sąsiedztwie zbiorników wodnych. Władze same zapowiedziały, że będą dokładnie weryfikować wnioski o budowę na terenach zalewowych. Według map urzędu miasta cały okoliczny teren taki jest, przy czym jednak obecne bloki stoją 2-3 metry wyżej niż tereny o których Pan wspomina.
pozdrawiam
A.
Jak widać da się dyskutować spokojnie i na poziomie. Byłoby dobrze, gdyby ten poziom dyskusji udało się tu utrzymać.
Mysle, ze racje maja obaj panowie. Budowac ?
OdpowiedzUsuńTak ale nie szkodzac innym i dbajac o rezerwat...
O ile wiem, to osiedle "Bernardyńska" było budowane przez MSM Energetyka dla swoich członków, "tylko" kilka budynków "dobrowolnie" przekazano MSW.
OdpowiedzUsuń;-)
OdpowiedzUsuń